mózg,

Mózg nie zna słowa 'nie'

11:59 HappyGoLucky 1 Comments

Czy wiesz, że mózg nie rozpoznaje słowa 'nie'? Dlatego właśnie wszelkie twierdzenia i przekonania należy budować w pozytywny sposób.


Przykładowo: mówisz sobie
  •  'nie chcę być leniwy/gruby/smutny/chory/biedny' 

albo 
  • 'nie jestem głupi'. 

Domyślasz się już na pewno, jak odbiera to mózg? :) Dlatego ubierajmy nasze pragnienia w formę:
  • 'chcę...'
  • 'jestem...'
  • 'mam...'

i tak dalej.

Nawet jeśli sam w to (jeszcze) nie wierzysz, mózg uwierzyTwój umysł, jest posłusznym narzędziem, które możesz kształtować w dowolny sposób. Wszystko to, co myślisz i przekonania, zgodnie z którymi żyjesz, są kwestią nawyku i mogą zostać dowolnie przekształcone, ponieważ to Ty panujesz nad swoim nim a nie odwrotnie :)


Ćwiczmy go tak samo, jak mięśnie :)

1 komentarze:

motywacja,

Jak się (z)motytować i jak powstają nawyki? (cz. 1.)

14:46 HappyGoLucky 2 Comments

Niezależnie od tego czy chodzi o zdobycie pracy, trzymanie diety, regularne treningi czy posprzątanie w szafie, tym, co warunkuje nasze wykonanie zadania jest motywacja (albo jej brak) :)

Dlaczego w takim razie nie zawsze wychodzi? Co sprawia, że motywacji starcza nam na krótko?



Zacznijmy od zadania sobie pytania: czy wiesz, co Ciebie motywuje? Może wydawać się ono banalne ale warto się chwilę zastanowić nad tym, jak to wyglądało z nami do tej pory. Czy do ćwiczenia motywuje nas nagłe skurczenie się ulubionych spodni, towarzystwo przyjaciela na siłowni i wspólne robienie masy czy może udowodnienie tej podłej lafiryndzie z biura obok, że wcale nie jest najlepszą szprychą w mieście? :D



 Wzorce motywacji są następujące *:
  • Potrzeba przynależności – najlepiej podtrzymywaną możliwością współpracy i przebywaniem w grupie o podobnych celach. W takim wypadku dobrze jest znaleźć towarzystwo do wspólnego działania, np. zabrać przyjaciółkę na basen albo najlepszego kumpla na krav magę.
  • Potrzeba władzy – konieczna jest nam potrzeba kontroli i zwierzchnictwa nad innymi. Jeśli motywuje nas władza, możemy na przykład zorganizować grupę do wspólnej nauki języka i pokierować ich organizacją.
  • Potrzeba osiągnięć – potrzebujemy wyzwań oraz bonusów i pochwał. Dobrze jest na przykład porozmawiać z domownikami i wyjaśnić im, że byłoby bardzo miło usłyszeć, jeśli zauważą pierwszy ubytek na wadze albo pierwszy zarys mięśnia :)

Dobrze jest też nie rozbijać motywacji na wiele czynników. Im prostsza motywacja, tym lepiej, ponieważ wiele czynników potrzebnych do działania sprawia, że zmniejsza się ich rola i coraz mniej wierzymy, że działanie to ma faktycznie jakiś sens. Dlatego też jeśli postanawiamy ćwiczyć codziennie, to ćwiczymy codziennie, a nie wtedy, kiedy mamy ochotę, mamy 3h wolnego, świeci słońce a szef był dla nas miły ;)



Motywację będę tu rozpatrywać raczej w kategoriach motywacji wewnętrznej, czyli tej, której nie powodują czynniki zewnętrzne, jak głód czy strach, tylko nasza własna wola :) Można ją postrzegać w kategoriach pobudzenia do działania, im te emocje są silniejsze, tym silniejsza jest też sama motywacja.


Prawdopodobieństwo wytrwania w naszych zamiarach zależy od **:
  1. Oczekiwania osiągnięcia celu (czy będzie to korzystne? Czy przyniesie oczekiwane efekty?)
  2. Osobistą wartość celu (jak ważne jest dla Ciebie to, żeby się udało? Jak bardzo Ci na tym zależy?)
Z kolei oczekiwania te zależą od naszego przekonania na temat tego, czy jesteśmy w stanie kontrolować własne życie, czy mamy wpływ na to, co się dzieje. Wiadomo nie od dziś, że poczucie kontroli nad jednym aspektem w życiu pomaga rozszerzyć ten wpływ także na inne, natomiast kiedy coś nam się sypie, lawinowo idzie za tym chaos na innych polach.

Jeśli mamy to poczucie kontroli umiejscowione wewnętrznie, wiemy, że nasze sukcesy i klęski są głównie naszą zasługą. Umiejscowienie zewnętrzne zaś sprawia, że wierzymy, że to, co się nam przydarza, to kwestia pecha, szczęścia albo np. dobrego humoru szefa. Dlatego też, jeśli chcemy wypracować w sobie jakiś dobry, zdrowy nawyk, należy uwierzyć w siebie i skupić się na uświadomieniu sobie, że to MY decydujemy o tym, czy w nim wytrwamy czy nie.




Pocieszającym jest fakt, że mózg potrzebuje tylko około dwóch tygodni, żeby zaprogramować nowy nawyk. Czyli 14 dni bez palenia programuje niepalenie, 14 dni diety – tryb dietowy, 14 dni treningów – że mózg odbierze to jako nowy schemat działania. To chyba nieprzesadnie długo? :)




* David McClelland
** Julian Rottet

2 komentarze:

mózg,

Jak programujesz swój mózg?

21:11 HappyGoLucky 0 Comments

Czy wiecie, że Wasze mózgi są posłuszne i wierzą we wszystko, co mówicie/myślicie i przyjmują to jako fakt? Wlicza się w to także to, co mówicie o sobie samych i mózg dostosowuje swoją pracę, a nawet procesy organizmu, do tego, co odbiera jako informacje o świecie i Wasze oczekiwania. Nie odróżnia także, na tym poziomie funkcjonowania, ironii ani żartu.


  • Wierzy, kiedy mówicie o sobie, że jesteście piękni - i pokazuje Wam, że jesteście piękni.
  •  Wierzy, kiedy mówicie o sobie, że jesteście brzydcy i głupi - więc selektywnie i tendencyjnie postrzega złe cechy.
  • Wierzy, kiedy mówicie, że nie możecie schudnąć i faktycznie nie chudniecie.
  • Kiedy powtarzacie sobie, że jesteście zmęczeni, energii ubywa (i odwrotnie).
  • Kiedy marudzicie, że jesteście chorzy, czujecie się coraz gorzej (i odwrotnie :)).
  • Wierzy, kiedy mówicie, że jesteście szczęśliwi i dostosowuje postrzeganie do takiego nastawienia.

Umysł ma niewiarygodny potencjał. Dlatego nawet, kiedy nie do końca w to (jeszcze) wierzysz, mów sobie (i o sobie) same miłe i dobre rzeczy. Nawet, jeśli taka rada brzmi dla Ciebie jak sekciarskie bzdury, gwarantuję, że efekty mogą Cię bardzo zaskoczyć


(Ciekawostki o mózgu to mój konik, więc spodziewajcie się więcej takich newsów :D zawsze uważałam na psychosomatyce ;))

0 komentarze:

Zuzana,

Dzisiaj było ciężko - ZWOW 25 i 53

16:26 HappyGoLucky 0 Comments

Dzisiaj było naprawdę ciężko. Są takie dni, kiedy poziom energii wynosi ZERO, głowa pęka, pogoda jest parszywa i wszystko w środku krzyczy NIE. Takim dniem jest dla mnie dzień dzisiejszy.

Najbardziej motywujące okazałyście się dla mnie Wy - osoby, które zaglądają tutaj i na facebooka, udzielając się i dzieląc pomysłami :)

Z okazji odkrywania Zuzany, postawiłam znów na ZWOW. Uznałam, że zrobię tyle, ile dam radę. Udało się zrobić oba zaplanowane :)

ZWOW 25

 

To ciężki trening. 
Zaczyna się od 30 burpees (na szczęście ich jest tylko jedna seria), a potem serii przysiadów, wykroków i brzuszków (w każdej serii pięć zestawów po trzy ćwiczenia). Wszystko x3.



Mocno męczy i obciąża mięśnie.

Wrodzony masochizm popchnął mnie do sięgnięcia jeszcze po 


ZWOW 53



Który okazał się także treningiem bardzo mocno obciążającym nogi i pośladki. Z jednej strony mnie to ucieszyło, bo te części ciała ćwiczę najintensywniej, z drugiej, ledwo już trzymałam się w pionie :D





















Tym razem znowu dynamiczne, głębokie przysiady, potem trochę rozciągania, naprzemienne ukośne wykroki i na koniec ciekawe pompki - naprzemiennie na prawej i lewej nodze. Jednak tym razem - aż 4 serie!


Zmęczyłam się bardzo, głowa boli trochę mniej, zimno już mi nie jest w ogóle :D
I straszliwie jestem z siebie dumna, że pokonałam własną słabość. Wszystko zaczyna się w głowie! :)


0 komentarze:

ćwiczenia,

Pierwszy raz ze ZWOW czyli och, wow :D

15:56 HappyGoLucky 3 Comments

Zachęcona wszechobecnymi zachwytami nad Zuzaną Light, uznałam, że czas przetestować to na własnej skórze (a konkretnie - pośladkach ;) )

Dzięki pomocy Niebieskoszarej, wybrałam dla siebie:

ZWOW 20


oraz ZWOW 41

 

I powiem tak - o ile pierwszy zestaw (41) przeżyłam z lekkim zmęczeniem ale w sumie bez myśli samobójczych, to ZWOW 20 był prawdziwym killerem :D

Mięśnie drżały, dyszałam jak sama Zuzana, pot spływał a przy każdej serii powtarzałam sobie, że robię tę jedną i koniec, rzucam to w cholerę, nic mnie nie zmusi do dokończenia. Oczywiście dokończyłam ;)

Ćwiczy się je dobrze, bo ćwiczenia są stosunkowo krótkie i nieliczne, a ja bardzo nie lubię monotonii w treningach i szybko się nudzę. Poza tym nawet po krótkim treningu, faktycznie czuję, że dałam sobie w kość. A ja lubię się męczyć i pocić :D

Czułam mocno pracujące pośladki, uda i bonusowo - mięśnie brzucha i ramion. Ćwiczenia są jasno wyjaśnione, urozmaicone (np. w ramach jednego ćwiczenia łączone są i wymachy nogą i pompki) i Zuzana jest kreatywna, więc nie miałam wrażenia, że ćwiczę coś, co przerabiałam już w życiu dziesiątki razy.

Naprawdę dobry wycisk, bardzo mi się podobało :D
Ciąg dalszy na pewno nastąpi.

3 komentarze:

kotlety sojowe,

Domowe kotlety sojowe z dodatkami :)

10:25 HappyGoLucky 0 Comments

Soja to roślina, która cechuje się wysoką ilością (ponad 34 gramy białka w 100 gramach suchych nasion soi) dobrze przyswajalnego białka (i to białka o budowie aminokwasów zbliżonej do białka pochodzenia zwierzęcego), wobec czego doskonale sprawdza się na diecie, zwłaszcza u osób, które - jak ja - nie jedzą mięsa :) Jest też doskonałym źródłem opóźniającego starzenie koenzymu Q, kwasu linolenowego oraz wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Nie należy jednak przesadzać z jej ilością, bo jest też dość kaloryczna (ok. 380 kcal/100g suchych nasion) i dobrze dodawać do niej inne, mniej kaloryczne składniki.


Bardzo lubię jedzenie robione od A do Z przeze mnie, ponieważ wiem, że dostarczam sobie pokarmów pozbawionych ulepszaczy, konserwantów i różnego rodzaju chemii. Z czasem zaczną pojawiać się też nowe wpisy na ten temat :)


Składniki na bazę:
  • opakowanie ziaren soi (w moim wypadku była to paczka 400g, ale ostrzegam, że wychodzi z niej duuużo masy :) )
  • 2-3 cebule
  • 2-3 jajka
  • bułka tarta

Dodatkowo:
Cokolwiek lubimy/mamy w lodówce. Tu możemy być kreatywni :) Ja dodałam:
  • natkę
  • trochę szczypiorku
  • posiekane rzodkiewki
  • sól
  • pieprz
  • ostrą paprykę
  • oregano

Z tej ilości składników wyszło mi kilkanaście niewielkich kotletów.







Sądzę, że doskonale może się też sprawdzić z dodatkiem pieczarek, niestety nie miałam ich w lodówce :) Generalnie polecam ostre smaki, bo soja sama w sobie jest raczej delikatna.





Przygotowanie:
  1. Soję namaczamy przez noc, zalewamy ją dużą ilością wody, ponieważ bardzo mocno pęcznieje :)
  2. Napęczniałą soję gotujemy około 2 godzin. 
  3. Następnie mielimy/blendujemy.
  4. Szklimy posiekaną cebulę (opcjonalnie: także starte lub posiekane pieczarki).
  5. Mieszamy wszystko razem, dodajemy jajka i pozostałe składniki.
  6. Obtaczamy w bułce tartej (ja lubię wymieszać bułkę z przyprawami).
  7. Smażymy (najlepiej na teflonowej patelni, dzięki czemu używamy małej ilości tłuszczu. W innym wypadku dobrze jest odcisnąć gotowe kotlety w papierowy ręcznik).
  8. Zajadamy :)



Też polecam dodać do nich warzywa o dość konkretnych smakach, żeby nie było zbyt mdło (ale ja lubię ostre jedzenie :D) albo np. sosem jogurtowo-czosnkowym.
Dajcie się ponieść kulinarnej wyobraźni :)


Smacznego! :)

0 komentarze:

aspartam,

Dlaczego cola robi nam krzywdę?

20:50 HappyGoLucky 1 Comments

Zainspirowana dzisiejszą rozmową z pewną dietetycznie zbłąkaną duszyczką (pozdrawiam Dominikę :) ) napiszę Wam dzisiaj trochę o szkodliwości napojów typu light i ogólnie wysokoprzetworzonych produktów.

Wiadomo, każdy wie, że chemia jest zła a zdrowe jedzenie jest cacy. Ale do tego się ta wiedza najczęściej ogranicza. Dzisiaj napiszę Wam trochę na temat tego, co konkretnie się dzieje, kiedy jedzenie i napoje tego typu są dostarczane naszemu organizmowi.

(źródło: zdrowie.gazeta.pl)


  1. Podstawowy problem polega na tym, że organizm najzwyczajniej w świecie nie rozpoznaje przetworzonych produktów jako jedzenia. Nie jest biologicznie przystosowany do odbioru tego typu pokarmów, w związku z czym nie potrafi zrobić z nich użytku.
    Dopiero spożywanie 'prawdziwego', nieprzetworzonego jedzenia sprawia, że organizm wykorzystuje je tak, jak został do tego zaprogramowany, spalać kalorie, zamiast je magazynować oraz dawać odpowiednie sygnały komórkom i hormonom, umożliwiając ich prawidłowe funkcjonowanie.

  2. Ogromna ilość gotowych pokarmów, nawet, jeśli etykieta mówi inaczej (mmm, pyszna zupka/kotlet/cokolwiek), składa się w większości ze zbóż: pszenicy, soi lub/i kukurydzy. Zalecam więc czytać etykiety, ponieważ kolejny raz, możemy mieć wrażenie, że dostarczamy organizmowi tego, co trzeba, zaś w rzeczywistości karmić go nierozpoznawalnymi i w dużym stopniu bezwartościowymi składnikami.


    Produkty z rafinowanych ziaren powodują ostry wzrost poziomu cukru we krwi i gwałtowne wyrzuty insuliny, prowadzące do insulinoodporści i cukrzycy.  Ich regularne przyjmowanie może doprowadzić do przewlekłego stanu zapalnego naczyń krwionośnych, grożącego zawałem i wylewem. Powodują one także tycie, ponieważ trudno się nimi nasycić.

    Ponadto, kukurydza i pszenica bardzo szkodzą gospodarce insulinowej.
    Do dobrych ziaren zaliczają się z kolei jęczmień i owies, ten pierwszy jest między innymi doskonałym źródłem selenu, niezwykle istotnego dla produkcji hormonów tarczycy.

  3. Spożywanie dużej ilości cukrów i tłuszczów sprawia, że w organizmie uwalniane są "opioidy endogenne", czyli coś w typie naturalnej (nie mylić z 'dobrej' czy 'zdrowej') morfiny, dającej uczucie haju i powodującej klasyczne uzależnienie. Skutki uzależnienia od jedzenia nie wymagają chyba komentarza.


  4. Im bardziej przetworzone jedzenie, tym większa jego ingerencja w naszą neurochemię, nakręcającą postępującą ochotę na coraz większe ilości jedzenia.

    (źródło: proactivenutrition.net)
  5. W puszkach z jedzeniem i napojami znajduje się substancja chemiczna, zwana Bisfenol A (BPA). Zaburza ona gospodarkę hormonalną, zwiększa ryzyko raka piersi i prostaty, bezpłodności, PCO, insulinoodporności oraz cukrzycy! Ponadto, nawet jej niewielkie dawki, powodują powstawanie nowych komórek tłuszczowych oraz zwiększania ich rozmiarów.

    (źródło: kreszowiceone.pl)

  6. Wysokofruktozowy syrop kukurydziany (HFSC) - najpopularniejsza (czytaj: najtańsza) substancja słodząca, dodawana aktualnie niemalże do wszystkiego. Ma wiele 'zalet', jedną z nich jest to, że powoduje zwiększone łaknienie nawet 24 godziny po jej spożyciu. Podnosi on także poziom trójglicerydów, które blokują działanie leptyny, odpowiedzialnej za poczucie sytości i zaprzestanie jedzenia.

  7. Sztuczne substancje słodzące czyli to, co łatwo znajdziemy we wszelkiego rodzaju produktach light. Te przysmaki powodują z kolei ryzyko wystąpienia zespołu metabolicznego. Picie zaledwie JEDNEJ puszki napoju light dziennie zwiększa je aż o 34%! Organizm przestaje kojarzyć słodycz z kalorycznością, w związku z czym przestaje reagować na wysycenie faktycznie kalorycznymi pokarmami - nie rozpoznaje kaloryczności produktów i w efekcie jemy do upadłego, tyjemy, jemy kompulsywnie, a organizm nie mówi STOP.
    Co więcej, kalorie te nie są spalane, ponieważ organizm jest nauczony, że słodkie nie dostarcza kalorii, więc nie ma potrzeby uruchamiać mechanizmów spalających.

    (źródło: kobieta.gazeta.pl)

  8. No i na deser, aspartam, najpopularniejszy słodzik, może powodować trwałe uszkodzenie ośrodka apetytu w mózgu!

Zawarte tu informacje to tylko wierzchołek góry lodowej, co jakiś czas będę wrzucała Wam nowe ciekawostki tego typu, sądzę, że warto :)
Czy nadal masz ochotę na orzeźwiająco zimną colę? 

(źródło: pl.wikipedia.org)


Wiedzę do tego tekstu oparłam w dużej mierze o książkę trenerki Jillian Michaels "Opanuj swój metabolizm" - bardzo polecam. Lojalnie uprzedzam, że czyta się ją z przerażeniem :)

1 komentarze:

cellulit,

"Total Fitness" Ewy Chodakowskiej

17:46 HappyGoLucky 3 Comments

Przybyłam, zobaczyłam, poćwiczyłam.
No i nie wiem.

W teorii wszystko jest w porządku, okładka bardzo zachęcająca, ma zamordować cellulit i wyrzeźbić strategiczne dla mnie (typowej gruszki) miejsca. Czyli super, tego szukałam.


W praktyce niestety było trochę gorzej.
Format znany mi z Insanity czyli trzykrotnie powtarzane serie 3 ćwiczeń po 30 sekund, wszystko fajnie, dużo na nogi, trochę na brzuch i ramiona. Ale...
  1. Nie wiem na czym to polega, bo ćwiczenia same w sobie są fajne, ale płyty Ewy potwornie, ale to potwornie mnie nudzą. Wydaje mi się, że to kwestia anemicznej muzyki. Ja tak po prostu nie potrafię, potrzebuję bitu, energii, rozentuzjazmowanego trenera, inaczej nie da rady, no po prostu nie.
  2. Ćwiczenia bardzo mocno obciążają kolana. Nie mam z nimi specjalnych problemów ale czułam je dość mocno, co normalnie mi się nie zdarza. Także ostrzegam osoby, które mają tę część ciała wrażliwą.
  3. Nie mam poczucia, że moje mięśnie faktycznie płaczą ;) Po ćwiczeniach z nan przykład Mel B, czuję, że nawet głębokie mięśnie przeszły ciężką pracę i czasami mam wrażenie, że mięsień już nigdy się nie rozkurczy (wbrew pozorom to pozytywne uczucie ;) ). Przy Ewie mam wrażenie, że tak sobie tam pomachałam nogą w te i we wte, mięsień niby pracuje ale bez szału, no i tyle. Dla początkującej osoby taki trening może być ok, ja nie mam po nim w ogóle poczucia, że dałam sobie w kość i odbyłam trening, który faktycznie może coś zmienić w moim ciele czy jego kondycji.
Także niestety, kolejny raz się rozczarowałam. I pomimo całego mojego szacunku do Ewy, jako do osoby, która poruszyła tłumy i promuje aktywność fizyczną, to jedne z niewielu treningów, które zamiast skoku energii powodują u mnie ziewanie i zniechęcenie :(


Z nowoodkrytych przeze mnie trenerek póki co zdecydowanie przoduje Mel B i jej serie 10-15 minutowych filmów (dostępnych na youtube), o której niedługo wysmaruję dłuższego posta :)



A co Wy myślicie o Total Fitness?


3 komentarze:

Ewa Chodakowska,

Było...

06:32 HappyGoLucky 0 Comments

... cudownie :D


Spodziewałam się, że będzie znacznie trudniej a tymczasem moje ciało zareagowało cudownie i okazało się, że jestem nadal znacznie bardziej rozciągnięta, niż myślałam :)


Po wyjściu z jogi cudowne jest to, że ciało rusza się zupełnie inaczej, czuję się jak kocica, taka jestem porozciągana i ponastawiana a ciało jest fajnie zwarte i zbite. Uwielbiam to uczucie :D


Także dzisiejszy poranek upłynie mi w ten sam sposób, już nie mogę się doczekać :D



W ramach wyrabiania w sobie poczucia, że jestem prawdziwą fitnesską ;D wróciłam wczoraj do domu z Shape z płytą Total fitness Ewy Chodakowskiej i z wydaniem Women's Health,
Próbowałyście tych ćwiczeń?


Bo o ile sam Shape zamienia się sukcesywnie wg mnie w jeden wielki product placement, to o płycie słyszałam dobre opinie :)
Dam znać, jak przetestuję :D

0 komentarze:

chudnięcie,

Jak to naprawdę jest z JOGĄ - możesz być zaskoczona! :)

08:54 HappyGoLucky 1 Comments

Większość osób kojarzy jogę z relaksem, zapachem kadzidła, rozciąganiem i mało wymagającym treningiem, podczas którego synchronizujem swoje yin z yang i wypoczywamy w lotosie ;)

BŁĄD! 


Z jogą miałam do czynienia już w bardzo młodym wieku (wczesna podstawówka), kiedy to mój tata przechodził fazę na jogę :D a ja oczywiście musiałam ćwiczyć z nim. Jakiś czas temu postanowiłam wrócić do tej formy aktywności, bo zależało mi na tym, żeby się porządnie rozciągnąć.

Był to czas, kiedy regularnie uprawiałam wymagające siłowo i kondycyjnie sporty, więc formę miałam naprawdę bardzo dobrą, nie spodziewałam się więc po jodze specjalnych wyzwań. 
No cóż - myliłam się :D

Przez większość pierwszych zajęć (zaczęłam od grupy początkującej i każdemu to polecam, precyzyjna technika ma tu ogromne znaczenie) myślałam cały czas, że to jest jakaś męka i tortury a ludzkie ciało nie zostało stworzone do tego, żeby się tak katować :D Pot spływał mi po plecach, mięśnie drżały, ścięgna trzeszczały, borze szumiący, co się działo.

Ale jednocześnie BŁYSKAWICZNIE pojawiły się efekty:
  • byłam zdumiona tym, co stało się z moimi mięśniami pośladków! Kiedyś przypadkiem zobaczyłam się w lustrze z napiętym pośladkiem i był on silny, uniesiony, wyraźnie zaznaczony, nigdy wcześniej ani potem nie widziałam go w tak dobrym stanie!
  • elastyczność ciała wzrastała z zajęć na zajęcia w niewiarygodny sposób - podczas rozciągania po innym treningu, znajomi zaczęli się śmiać, czy wszystko w porządku, kiedy złożyłam się jak scyzoryk do nogi :D
  • mięśnie ramion pięknie się wzmocniły. W moim klubie sportowym obca osoba (mężczyzna!) pochwaliła moje mięśnie trójgłowe ramion i zapytała, co trenuję :D
  • postawa ciała - na początku dużą trudność sprawiało mi zwykłe siedzenie całkiem prosto. Wiem, że może to brzmieć śmiesznie ale kto na co dzień często tak siada? Z czasem mięśnie szkieletowe ładnie się wzmocniły i zauważyłam, że całe ciało porusza się i trzyma inaczej.
  • bardzo pozytywnie zaskoczył mnie też psychiczny reset, którego dostarcza ostatnia faza sesji jogi - relaks. Zorientowałam się, że w moim szalenie zagonionym życiu nie miałam takich chwil, w których nawet przez te 10-15 minut byłam sama ze sobą, wsłuchana tylko we własne ciało, ze spokojnymi myślami. Bardzo mi to pomagało rozładować się po stresującym okresie.
  • kręgosłup - miałam z nim wtedy spore problemy, był mocno przeciążony, drętwiały mi ręce (ucisk na nerwy w odcinku piersiowym kręgosłupa). Po każdej sesji czułam się, jak po wizycie u kręgarza, od tamtej pory (pomimo długiej przerwy w praktykowaniu jogi) nie zdarzyły mi się drętwienia rąk.




Szybko zakochałam się w jodze tak bardzo, że byłam w stanie wstać o 6 rano (ja! największy śpioch! :D), żeby o 7.30 być w grupie ogólnej (z czasem początkująca przestała być wyzwaniem) i potrafiłam tak zasuwać nawet 7 razy w tygodniu :)


Jutro wracam na jogę po długiej przerwie (kontuzja kolana) i mam nadzieję, że wrócę szybko do dawnej formy :) Zdam relację jak wrócę :D



1 komentarze:

ćwiczenia,

Rzeźbienie pośladów - cz. 1.

21:04 HappyGoLucky 1 Comments

Jedna z najbardziej newralgicznych części kobiecego ciała ale i bardzo podatna na ćwiczenia - pośladki.



Cudownie, jeśli są okrągłe i jędrne, ale co zrobić jeśli jest inaczej?
Jeśli są zbyt płaskie, za duże albo pokryte cellulitem?

 

W przypadku pośladków jest jedna recepta na tuning - ćwiczenia. I to głównie siłowe, ponieważ kształt i stan tej części ciała zależy tak naprawdę tylko od tego, co leży pod skórą. Jeśli mięśnie są niewystarczająco (albo nawet wcale) rozbudowane, pośladki mają tendencję do obwisania i dużo ciężej jest się pozbyć cellulitu. Gdy mięsień rośnie i kształtuje się, zwiększa się jego nacisk na skórę i podskórne tkanki zaś tłuszcz spala się, dzięki czemu nierówności znikają :)

No i spójrzmy prawdzie w oczy - zgrabne pośladki to ogromny atut :>



Przykłady ćwiczeń doskonale kształtujących pośladki:
  • skakanka - bardzo polecam, zwłaszcza naprzemienne treningi o wysokiej i niskiej intensywności (np. minuta skakania wolno i 30 sekund bardzo szybkich skoków); daje bardzo szybkie efekty, wzmacnia i wysmukla całe ciało

  • pilates - mój osobisty ulubieniec to specjalny zestaw Buns&Thighs, bardzo mocno koncentrujący się na tej właśnie części ciała. Z czasem dobrze jest dołożyć obciążniki na kostki lub/i robić więcej serii. Polecam też przejrzenie innych programów tej autorki :)



  • Insanity - coś dla bardzo wytrwałych i raczej zaawansowanych sportowców :) Niemniej nic tak nie podniosło mi pośladków i nie spaliło tłuszczu z opornego w moim ciele miejsca - załamania pod pośladkami :) Boczki też trochę spadły.



Zrobiłam póki co 44 dni z Insanity i mam go trochę dość :D



  • Joga - o tym w następnym wpisie :)




C.d.n.



1 komentarze:

Początki :)

13:24 HappyGoLucky 1 Comments

Witam serdecznie zarówno wszystkich maniaków sportu, jak i osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z ruchem.

Moim celem jest podzielenie się z Wami moim wieloletnim doświadczeniem z różnymi dziedzinami sportu, dietetyką oraz zdrowym stylem życia :) Zależy mi na tym, żeby każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie - i osoby, które mają dużo czasu i możliwości, i zabiegani pracoholicy (tak, w takim wypadku też się da, daję słowo :D ).

Blog będzie systematycznie rozrastał się o notatki na wspomniane tematy, przeglądy przetestowanych przeze mnie dyscyplin sportowych i rodzajów fitnessu, ciekawostki, motywacje i moje bieżące zmagania :D

Serdecznie zapraszam :)



1 komentarze: