dieta,

Mroczna strona paleo

09:14 HappyGoLucky 7 Comments

Od wielu miesięcy pozostawałam (mniej lub bardziej, jednak z naciskiem na to drugie) wierna odżywianiu paleo. Waga faktycznie trzymała się stosunkowo niska (lekko wzrosła, kiedy przyszła późna jesień i zima i ciężej było o świeże owoce i warzywa a organizm domagał się raczej ciepłego jedzenia niż sałaty ;) ) a moja skóra od lat nie wyglądała tak dobrze :) Odżywianie się w ten sposób na co dzień nie wymaga żadnych cierpień ani wyrzeczeń, nie ma się wrażenia, że się z czegoś rezygnuje, nie miałam żadnych specjalnych ciągot (poza okolicami PMSowymi, wtedy nie ma zmiłuj, jestem Mr Hydem :D), zmieniają się smaki (dla mnie największym wyrzeczeniem było odstawienie soli, wszystko na początku smakowało dla mnie jak tektura ;) ale nauczyłam się używać w zamian pikantniejszych ziół - pieprzu, papryki, czosnku i po niedługim czasie sól okazała się być całkowicie zbędna).

Świąteczna dyspensa niestety niebezpiecznie się przedłużyła do ponad 2 tygodni bardzo niezdrowego odżywiania i 2. stycznia powróciłam pokornie na paleo. I czekało mnie przerabianie od początku pierwszych dni, które dla mnie (i z tego co wiem od znajomych, nie tylko dla mnie) potrafią dać w kość.
Dlaczego?

1. Za pierwszym podejściem (tym razem na szczęście mnie to ominęło) dopadł mnie kilkudniowy ból głowy. Obstawiam, że to klasyczny objaw każdego typu detoksu - w tym wypadku od cukru i innych ulepszaczy. Im bardziej zanieczyszczony organizm, tym gorzej może znieść odstawienie od używek (tak, cukier to też najzwyczajniej w świecie silnie uzależniająca substancja).


Jeśli doświadczylibyście tego u siebie, można spróbować łagodniejszego i stopniowego eliminowania produktów ze swojej diety. Ja wolę ostre cięcia, dlatego wybrałam całkowite odstawienie wszystkiego, co niewskazane :)


2. Senność. Przez pierwsze dni organizm może być trochę zdezorientowany i od nowa uczyć się czerpać energię ze źródeł, które są do tego ewolucyjnie stworzone.


Na szczęście kiedy ta faza już minie, dostaje się prawdziwego kopa energetycznego i potrzeba nawet mniej snu, niż wcześniej :)

3. Im więcej węglowodanów prostych spożywało się wcześniej, tym trudniej może być organizmowi na początku przestawić się na nowe źródła energii i ich formę, w związku z czym można spodziewać się (u mnie trwało to tylko dobę) ssania w żołądku i ciągłego uczucia głodu.



Co najlepiej z tym zrobić? Jeść :) W moim wypadku najlepiej sprawdzają się ciepłe pokarmy - ciepłe zupy, pieczone ryby itp.

4. Na samym początku odradzam bardzo intensywne uprawianie sportu. Po pierwsze dlatego, że organizm musi się przestawić na nowe źródło pobierania energii i ciężko przewidzieć stan naszej formy. Po drugie zaś, po intensywnych treningach na początku paleo dopadał mnie wilczy głód, wycelowany głównie w węglowodany, także jeśli nie macie bardzo silnej woli, przez pierwsze dni lepiej nie wywoływać wilka z lasu i trzymać się umiarkowanego wysiłku.




Na szczęście wszystkie te niedogodności są chwilowe i doskonale rekompensuje je błyskawicznie spadająca waga :)

7 komentarze: